Media o transporcie w Polsce piszą inaczej. Czy boją się utraty reklam samochodów?
Kilka osób ostatnio sugerowało mi, że media nie chcą zajmować się problematyką transportu, a całą sprawę przedstawiają bardzo jednostronnie, unikając krytykowania reklamodawców z biznesu motoryzacji- koncernów samochodowych. Ja również mam takie odczucia, nieco denerwują mnie nieustannne starania lobby motoryzacyjnego o powstrzymanie importu używanych samochodów z zagranicy, o obniżenie akcyzy na samochody, o zezwolenie na leasing aut osobowych, o zmniejszenie cła, o stworzenie jak najlepszych warunków ekonomicznych (czytaj: ulg podatkowych) dla swoich fabryk.
Szczególnie niepokoi mnie termin "normalizacja kosztów użytkowania samochodów", o co ostatnio zabiegają koncerny. Słyszę w mediach wypowiedzi polityków o przewodniej roli przemysłu motoryzacyjnego w polskiej gospodarce, co nasuwa mi skojarzenia z poprzednim systemem, który również obfitował w "przewodnie" sektory gospodarki.
Nie chcąc być gołosłownym w oskarżeniach pogrzebałem po statystykach, szukając największych reklamodawców w gazetach. Przez lata największym reklamodawcą gazet była branża motoryzacyjna. "Businessman Rynek Reklamy" (styczeń 2001) podawał wydatki reklamodawców na kampanie reklamowe w gazetach. Struktura budżetów wygląda tak: DAEWOO 31,3 mln, FIAT 27,3 mln, ERA GSM 26,1 mln, PLUS GSM 24,5 mln, RENAULT 22,5 mln, OPEL 17,2 mln, KIA 14,7 mln, Telekomunikacja Polska SA 14,6 mln, IDEA Centertel 13,3 mln, Euro RTV AGD 11,6 mln, PEUGOT 10,7 mln, VOLKSWAGEN 9,2 mln, FORD 9,2 mln, Centrum Informacyjne Rządu 8,2 mnl, CITROEN 7,5 mln, PKN ORLEN 7 mln. (Dane za I-XI 2000, w zł)
Przy takiej strukturze wpływów od reklamodawców trudno się dziwić nieco jednostronnemu podejściu mediów do tego tematu. Jedna z osób, z którymi koresponduję, żartuje że w poprzednim systemie nie można było źle pisać o partii, teraz nie można pisać źle o reklamodawcach.
Takim przykładem na poparcie tej tezy niech będzie wzmianka w "Alternatywnej polityce transportu w Polsce wg zasad ekorozwoju" o tym, jak w poczytnej gazecie wykreślono z artykułu o orkiestrach dętych zdanie mówiące o tym, że DAEWOO zlikwidowało taką orkiestrę w fabryce na Żeraniu w Warszawie (dawne FSO). W tym opracowaniu stwierdzono również, że w mediach prowadzona jest autocenzura ograniczająca negatywne pisanie o producentach samochodów, którzy to stanowią poważne źródło dochodów dla mediów z reklam. Trudno mi było znaleźć inne przykłady na poparcie tej tezy, z tej prostej przyczyny że niezmiernie trudno dotrzeć do odrzucanych tematów. Nie pracuję w redakcjach, ale wiem że są wyczulone na punkcie życzeń reklamodawców.
Zresztą cała sprawa wygląda o wiele poważniej- tu chodzi o coś więcej- o sens reklamy, o to, czy ona aby trochę nie zmusza ludzi do kupowania samochodów. W ekonomii jest taki termin: "moralne zużycie". Oznacza on spadek wartości towaru w wyniku pojawienia się na rynku podobnego, lecz nowocześniejszego. Moralne zużycie to dziś instrument w rękach speców od reklamy- oni starają się obrzydzić wszystko stare, niemodne, wpoić nam nasze nieszczęście związane z posiadaniem czegoś nienowoczesnego, zużytego moralnie.
Cywilizacja jednorazowego użytku. Moralnie zużyte jest wszystko, co nie jest najnowsze, co nie jest reklamowane. "Wprost" z 8 kwietnia 2001 r. podaje, że w Japonii tylko 5 % urządzeń domowych wymienia się z powodu faktycznego zużycia. Reszta idzie na śmietnisko, mimo że jest sprawna. Podobnie z samochodami- W Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii nawet stosunkowo drogie samochody zmienia się co trzy, cztery lata. Producenci, aby zadowolić chłonnych nowości nabywców i nie inwestować setek milionów dolarów w nowy model, wymyślili "face lifting"- odmładzanie modelu samochodu. Wystarczy pozmieniać wygląd reflektorów, chłodnicy i coś dodać do standartowego wyposażenia, aby otrzymać "nowe" auto. W ten sposób mamy "nowe" modele passatów, laguny i hondy civic. Które znowu można wciskać potęgą reklamy. I wszystko z myślą o żądnym niezużytych moralnie wyrobów kliencie.