Incydent miał miejsce wiele lat temu, warto go przypomnieć.
Szanowni Państwo,
W oparciu o ustawę "Prawo Prasowe..." zwracam się z wnioskiem o opublikowanie mojego sprostowania w wydawanym przez Państwa czasopiśmie "Rynek Kolejowy" w terminie przewidzianym w/w ustawą. W przypadku nie otrzymania odpowiedzi na list potraktuję ten fakt jako odmowę i w porozumieniu z prawnikiem podejmę stosowne kroki prawne.
W związku z oskarżeniami pana Aleksandra Janiszewskiego o moją niekompetencję w związku z propagowaną przeze mnie koncepcją kolei miejskiej w Warszawie, oświadczam iż nie byłem autorem artykułu opublikowanego w gazecie "Życie Warszawy", którego autorstwo pan Janiszewski niezgodnie z prawdą wyraźnie ("Autorem artykułu jest Adam Fularz") mi przypisał.
Oświadczam także, iż nieprawdą jest jakoby w mojej koncepcji pomieszano termin "metro" z terminem "szybka kolej miejska". Swe definicje oparłem na słowniku pojęć technicznych kolejnictwa autorstwa wybitnego specjalisty Joergena Pachla, a sposób, w jaki wykorzystałem nazwę metro w celu promocji idei wykorzystania kolei w relacjach miejskich (określenie "metro" w stosunku do kolei typu SKM byłoby nazwą handlową) wielokrotnie podkreślałem w pracach mojego autorstwa na ten temat oraz w dwóch półtoragodzinnych wystąpieniach publicznych.
Jest niezgodne z prawdą, jakoby w mojej koncepcji pojawił się zapis dotyczący zastąpienia historycznych nazw stacji literą M i kolejnym numerem początkowym, co autor określił jako "żałośnie śmieszne". Z tego co pamiętam, również prasa codzienna i telewizja fakt tej propozycji zrelacjonowała poprawnie, a oznaczenie numeryczne dotyczyło oznaczenia kolejnych linii kolei miejskiej w sposób usystematyzowany (M1, M2, M3 itd.) , w żadnym wypadku nie dotyczyło zaś nazewnictwa stacji.
Nie jest też prawdą, że w jakiejkolwiek z moich prac podaję, iż w Warszawskim Węźle Kolejowym jest 400 składów ezt, a przypisywana mi przez autora wypowiedź nie jest mojego autorstwa, lecz własnymi dociekaniami dziennikarza relacjonującego temat. Metodykę szacunków nakładów na stworzenie systemu SKM podaję w moich pracach, do których pan Janiszewski, chcąc krytykować prace będące faktycznie mego autorstwa, powinien był sięgnąć.
Opis idei stworzenia systemu SKM zajął mi 19 stron drobnym drukiem i nosi tytuł "Tworzymy kolej miejską w Warszawie". Został on opublikowany jako Discussion Paper nr 168 w serii "Dokumenty robocze i do dyskusji/ Discussion and working paper series" i został rozesłany wszystkim osobom zainteresowanym tym tematem. Zadbałem też o należyte przedstawienie tej koncepcji na forum publicznym, dwukrotnie osobiście przeprowadzając półtoragodzinne prezentacje na ten temat, które odwiedziły osoby zainteresowane tematem (również te bardzo krytycznie nastawione), i o których planowanym terminie (8 i 9 stycznia 2004) donosiła lokalna prasa.
Chcąc dokonać krytyki moich wypowiedzi A. Janiszewski winien był zainteresować się dokładniej tym tematem. Wnioskując z sposobu w jaki A. Janiszewski dokonał aktu krytyki z wykorzystaniem faktów niezgodnych z prawdą, zaistniałą sytuację oceniłem jako próbę ataku na moje dobre imię i próbę podważenia mojej zdolności do oceny sytuacji . Patrząc na argumenty, jakie przeciwko mnie wytoczył autor krytyki, nazywanie moich opinii na temat kolei SKM "naiwnymi bzdurami "wybitnych fachowców", którzy znają wiele obcych języków i są absolwentami renomowanych uczelni" jest nadużyciem, i godzi zarówno w moje imię, jak i dobre imię kształcących mnie uczelni, gdzie zdobyłem umiejętności skutecznej analizy rzeczywistości ekonomicznej, pozwalające mi mimo młodego wieku wpływać na bieg wydarzeń. Wyrażam moje oburzenie, motywów tego ataku nie chcę jednak dociekać. To wszystko.
Redakcja "RK" sprostowania nie opublikowała tłumacząc to przekroczeniem terminu jego nadesłania (zapisanym w ustawie "prawo autorskie", istotnie się spóźniłem) , moja współpraca z ową redakcją nie jest kontynuowana od kilkunastu lat- taką taktykę o.
Oto list do P. Janiszewskiego proszący go o publiczne przeprosiny.
Szanowny Panie Aleksandrze Janiszewski,
Znalazłem wreszcie niewielką chwilę czasu, by zainteresować się faktem krytyki jakiej dokonał Pan pod adresem mojej osoby ponad dwa miesiące temu na łamach czasopisma "Rynek Kolejowy" w numerze 1/2004. Nieszczęśliwie dla Pana jako krytyka i z korzyścią dla mnie jako ofiary Pana pióra doszło do sytuacji, w której mam pełne prawo żądania zadośćuczynienia i/lub przeprosin za liczne oskarżenia spisane przez Pana pod moim adresem.
Nie ja jestem bowiem autorem owego artykułu prasowego, którego autorstwo niezgodnie z prawdą przypisał mi Pan w swej krytyce. Zarzuty, jakie mi Pan postawił, są w świetle tego faktu bezpodstawne, a jako że usilnie starają się mnie zniesławić, godzą w moje dobre imię. Co więcej, w pracach mojego autorstwa na ten temat, jakie jako dość płodny autor produkuję w dużych objętościach (casus SKM w Warszawie zajął mi 19 stron), wymienione przez Pana błędy nie występują w treści, lub krytykowane przez Pana twierdzenia są poparte szerszym (i, moim zdaniem, przekonywującym) komentarzem i odniesieniami do kompetentnej literatury z danego zakresu. Mam prawo przekazania tych materiałów wybranym przeze mnie dziennikarzom, jeśli wykazują oni wolę rozpropagowania danego tematu i uważają go za atrakcyjny na pierwszą stronę gazety. Sposób, w jaki go wykorzystują, zależy od konkretnych autorów.
Odnosi się Pan w swej krytyce nie do tekstu źródłowego mojego autorstwa, ale do relacji prasy codziennej przywołującej co prawda niektóre moje opinie i opierającej się na tekstach źródłowych mojego autorstwa, nie będącej jednak w żadnej części dziełem mojej osoby. W związku z tym wzywam Pana do opublikowania przeprosin i wyrażenia ubolewania z powodu zaistniałej sytuacji na łamach tego czasopisma, gdzie opublikował Pan niezgodną ze stanem faktycznym krytykę. W przypadku stwierdzenia braku Pana reakcji (...).
Wyrażam jednocześnie moje ubolewanie niemiłą atmosferą towarzyszącą temu konfliktowi, i mam nadzieję iż w przyszłości będę ofiarą celniejszych i popartych uczciwszymi argumentami krytyk z Pana strony. W roboczych wersjach moich prac umieszczam nawet informację, iż wszelkie krytyki są mile widziane. Ma Pan pełne pole do popisu- wersji roboczych różnych prac stworzyłem około 160.
Mam nadzieję również na to, że ta sytuacja nie spowoduje przerodzenia się Pana w nienawistnego, żądnego zemsty za wszelką cenę krytyka, starającego się boleśnie wbić swe pióro w korpusy jego ofiar.
Miło byłoby, gdyby Pana epitety pod moim adresem będą nieco bardziej stonowane, tak aby mieściły się w granicach przyzwoitości i nie zmuszały mnie do profilaktycznego pomijania niektórych czasopism przy lekturze periodyków i sporadycznego reagowania jedynie przy agresywniejszych atakach na me imię. Nie jest Pan jedynym krytykiem moich opinii, a wzmiankę o Pana krytyce znalazłem za pomocą wyszukiwarki internetowej po wpisaniu mojego nazwiska w angielskojęzycznych abstraktach artykułów i gdyby nie wydajność nowoczesnych technik informatycznych, nie zareagowałbym nigdy.
Nie chcę narzucać Panu typowej, sztywnej formy urzędowej przeprosin, jaką zwyczajowo nakazują sądy w tego typu sytuacjach. Mając jednak wątpliwości, czy pozostawienie Panu wolnej ręki nie jest rażącą lekkomyślnością (skoro już raz od jej impetu ucierpiałem), zalecam by poinformował Pan o zaistniałej sytuacji polegającej na niezgodnym z prawdą przypisaniu mi autorstwa wspomnianego tekstu, odwołał postawione pod moim adresem zarzuty i wyraził ubolewanie. To wszystko.
Z szacunkiem,
Adam Fularz