Ilekroć jestem w Czechach, ogarnia mnie przerażenie. Jak Polska, dzięki likwidacji połowy sieci czynnej kolei pasażerskiej, stała się zaściankiem Europy. Ongiś rozległe aglomeracje typu urbanizacji rozproszonej, z czasem stały się krajem zapadłęj prowincji, dokąd nawet kolej nie dociera.
PKP swoim uwiądem doprowadziły polską gospodarkę i przede wszystkim turystykę, na krawędź bankructwa. Odcięte od kolei kurorty turystyczne są cieniem swojej świetności, kiedyto nawet do zapadłych dziur docierały bezpośrednie pociągi do Berlina lub Amsterdamu.
Upadła gospodarka, stoki których nawet nie opłaca się naśnieżać, kolej linowa: wyciąg górski który przyniósł 7-cyfrowe sumy strat. To wszystko jest zasługą upadku kolei. Wspaniałe hotele upadły, klienci tylko narzekają że różne atrakcje tutejszych spa są niedostępne, a parkingi są tak ciasne, że obsługa rozwiązuje kłótnie kierowców w recepcji, twierdząc że to nie motel, że rezerwuje się gościom prawo do miejsca parkingowego. Jednym słowem, wszyscy się domagają morza parkingów w miejsce upadłego transportu kolejowego. Ongiś linia kolejowa dochodziła aż do tego hotelu, położonego już wysoko w górach.
Tutaj transportu publicznego już nie ma. Zostają długie spacery albo taksówki za kilkadziesiąt złotych na najbliższy dworzec.
Turystyka upada. Goście muszą dojeżdżać taksówkami, albo docierają tylko zmotoryzowani, co odcina zamożnych starszych wiekiem turystów zza granicy.
Turyści narzekają że podróż do takich miejsc jak Świeradów Zdrój to aż dwa dni podróży z niektórych rejonów Polski. Transport lotniczy jednak nie działa. Lotniska także zlikwidowano. Sudeckie lotnisko w Krzywej zamieniono w cementownię. Porty lotnicze także muszą się opłacać. Kiedyś odprawiano stąd nawet regularne loty pasażerskie do Moskwy, na potrzeby licznie tu przebywających sowieckich rodzin wojskowych.
Nowością za to są tutejsze autostrady w niemieckim stylu. Pytanie, czy kolej, czy autostrady ratują takie miejscowości jak Świeradów Zdrój.
Kiedyś nie było tutaj nawet przejścia granicznego. To także nowy wynalazek. Niemniej to są rejony, gdzie bez samochodu osobowego lepiej się nie zapuszaczać. Dotyczy to także turystyki górskiej- skoro transport publiczny nie istnieje, to po polskiej stronie nie wrócimy koleją czy autobusem z gór. Między Szklarską Porębą a Śieradowem nie kursuje nic poza jednym - dwoma kursami dziennie.
Tutaj turystykę także trzeba uprawiać samochodem. Zmniejsza to ilość chętnych. Polskie szlaki góskie to zwykłę wertepy, nawet tutaj cywilizacja Europy jeszcze nie dotarła. Po czeskie stronie szlaki urównano, podróżują niepełnosprawni na wózkach. Po polskiej stronie na pewno wybiliby sobie zęby.
Polskie schroniska mają zapewne jeszcze poniemieckie klamki, jak żartują odwiedzający je turyści. Tłok w nich niezwykły, ale to tylko niemieccy turyści wwożący się kolejką gondolową na szczyt do schroniska. Pierogi to wydatek kilkunastu złotych.
Kolejka przyniosła gigantyczne straty, stoki są dopiero sztucznie naśnieżane, a zaraz sylwester. W tutejszych kurortach jest 5 cm śniegu. Sztucznego.
Być może bardziej by się opłacało naśnieżać tutajesze stoki, gdyby odbudowano kolej ze Świeradowa przez Mirsk i Wolimierz do Liberca w Czechach. Dziś możemy się tam dostać jedynie taksówką. Turyści z Czech to miejsce całkowicie omijają i bojktują. Brak tutaj- znanego z Czech, transportu publicznego. Nie można nawet dotrzeć w góry, by pomaszerować spowrotem na stronę czeską, albo nawet nie ma po co przechodzić górami, bo brak jest jakiejkolwiek, najmniejszej choćby szansy powrotu. Czechów tu nie ma. Po prostu jest ich tyle co kot napłakał.
Czesi są bardzo sportowym narodem i jest ich za to pełno na szlakach w górach, choć w pozbawione dojazdu na stronę czeską polskie rejony nader rzadko się zapuszczają. Za to czeska kolej dotarła po latach do Jakuszyc.
To otworzyło nowe kierunki dla czeskich turystów. Nie badałem jeszcze wpływu nowego potoku podróżnych na lokalną gospodarkę. Ale sądzę, że z czasem może to poprawić sytuację tamtejszej gospodarki. Odcinek ze Szklarskiej Poręby do Harrachowa był długo nieczynny, a odcinek Tanvald- Harrachov był przez długie lata koleją zębatą. Linia ta jest zwana Koleją Izerską. Po polskiej stronie samorząd przejął torowisko i je naprawił. Ale to wyjątek w skali Polski. Wszędzie indziej tory rozebrano, w najlepszym przypadku zamieniając tory na drogę rowerową. Nieporównanie więcej linii zupełnie rozebrano, jak tory do Świeradowa Zdroju. Po co? Dlaczego? Koszt torowiska jest niczym wielkim w porównaniu do strat które odnosi lokalna gospodarka, zatrzymana na etapie niemalże przedwojennym w skali jej rozwoju.
Wiele polskich kurortów powtórzyło ten los. Dziś nie dojedziemy do większości z nich. Polska wybrała inną drogę rozwoju niż Czechy. Szkoda, że mieszkańców tego kraju nikt nie pytał o zdanie.