Łącznica to największa zagadka tej okolicy. Istnieje na prawie wszystkich mapach i planach wydanych przez prywatnych wydawców, choć jest wyjątek także wśród wydawnictw państwowych, na którym także ów tor jest obecny. Mowa o mapie wydawnictwa Copernicus z 2001 roku. Na początku lat '90 kiedy dopiero zaczynałem poznawać otaczającą mnie okolicę miałem do dyspozycji najczęściej mapki reklamowe klepane w dużych ilościach przez prywatne agencje reklamowo - wydawnicze, które wówczas powstawały jak grzyby po deszczu. Dopiero później pechowym zrządzeniem losu, pierwszym poważnym planem, który trafił w moje ręce, był właśnie przytoczony wcześniej Copernicus. To wszystko sprawiło, że na parę lat, istnienie tej łącznicy przyjąłem za pewnik. Oczywiście wiedziałem, że w czasach mi współczesnych tor ten nie istnieje (wielokrotnie spacerowałem w tamtych okolicach), niemniej jednak pojawianie się tego obiektu na planach uznałem za brak aktualizacji i przyjąłem, że kiedyś dawno temu, łącznica taka na pewno istniała. Z błędu zostałem wyprowadzony tak na prawdę dopiero w połowie 2008 roku, kiedy ta strona już istniała w internecie.
Relacje świadków:
Pierwsze wątpliwości pojawiły się, po rozmowie z maszynistą, którego nazwiska niestety nie znam. Oprócz tego, że zawodowo związany jest z koleją, wychował się właśnie na Wrotkowie w okolicy interesującego nas trójkąta. Pamięta czasy powojenne i jest przekonany, że łącznica nigdy nie istniała.
Moim drugim świadkiem, jest starszy człowiek, który w wymienionej okolicy mieszka od dziecka. Ma blisko 80 lat, pamięta zarówno okres przedwojenny, okres okupacji, jak i wszystko co działo się później. Według niego przygotowania do budowy łącznicy prowadzili Niemcy równorzędnie z prostowaniem linii rozadowskiej. Nasypy i przekopy, wytyczanie, podsypka. Powstał nawet budynek mający pełnić rolę posterunku odgałęźnego przy Linii Warszawskiej. Było to posterunek niezależny od stacji Rury. Człowiek, który mi o tym opowiadał, wskazał nawet miejsce po budynku (który trafiony pociskiem artyleryjskim przestał istnieć w momencie wkroczenia armii czerwonej). Jest to mniej więcej w połowie drogi między ogródkami działkowymi i przecinką na Rurach, od strony lasu. Do dziś widać fundamenty i zasypaną studnię. Ku mojemu zdziwieniu, człowiek, który widać, że wszystko pamięta z dokładnością do kilku metrów stwierdza, że toru na nasypie łącznicy nigdy nie było i jest o tym przekonany(!) Wszystko było na dobrej drodze, ale w budowie łącznicy przeszkodził zbliżający się front. Na szczęście tenże świadek z pełnym przekonaniem mówi o istnieniu posterunku odgałęźnego Most, co potwierdza słowa mojego dziadka. Cieszę się, bo wielokrotnie zarzucano mi, że ów posterunek to bzdura, a tory zawsze rozgałęziały się jeszcze w Lublinie.
Komu więc mam wierzyć, jeśli nie ludziom, którzy się tam wychowali, a jeden z nich pamięta budowę interesującej nas infrastruktury? Odtąd ich relacje przyjmuję za pewnik. Jesli ktoś jest innego zdania proszę o kontakt.
Tropem prowizorki
To już zdanie historyków interesujących się losami frontu, a nie samej kolei. Na nasypie przygotowanym przez Niemców łącznica powstała. Była jednak tylko prowizorycznym połączeniem linii rozwadowskiej z warszawską. Jej autorami byli Rosjanie. Uciekający Niemcy zniszczyli most na Bystrzycy. Aby transporty radzieckie z linii rozwadowskiej (która była już w rękch wyzwolicieli) mogły jechać w kierunku Wisły, wojska inżynieryjne Armii Czerwonej rzuciły kilkanaście przęseł na nasyp przygotowany przez Niemców, przez co ruch podczas naprawy mostu mógł się odbywać w miarę płynnie. Omówiona prowizorka trwała dopóki most nie został odbudowany (wg różnych źródeł trwało to od tygodnia do miesiąca). W tym samym czasie rozładunek zaopatrzenia na potrzeby Lublina odbywał się właśnie na nowo powstałej stacji Rury, którą zlokalizowano w miejscu przedwojennej mijanki.
Ta wersja wydarzeń potwierdza zdanie mojej babci, która twierdziła, że jeżeli łącznica wogóle istniała, zostła rozebrana natychmiast po przejściu frontu. Niemniej jednak ta wersja stoi w sprzeczności z relacjami świadka, który w czasie wojny mieszkał nieopodal. Myślę jednak, że kilkutygodniowe istnienie pilnie strzeżonego, prowizorycznego odcinka torów mogło niepostrzeżenie umknąć jego uwadze. Uważam więc, że łącznica nigdy nie była ujęta w planach oficjalnych i taki układ ruchu racej nie był przewidziany na stałe.
Jako ciekawostkę mogę jeszcze dodać, że łącznica rzeczywiście była planowana (tylko planowana!), ale już po likwidacji stacji towarowej w Rurach. Łącznicą miały jeździć pociągi podmiejskie, których wprowadzenie planowane jest juz od wielu lat. Pociąg z Zemborzyc miał przyjeżdżać do Lublina Zachodniego a stąd dopiero do głównego. Niestety na planowaniu jak zwykle sie skończyło. Tor linią przerywaną (jako alternatywa) zaznaczony był na wielu kolejowych planach, których z różnych wzgledów tu zamieścić nie mogę.
Pozostałości po łącznicy - resztki nasypu: