Jako ekonomista wystąpiłem do MI czyli do ministerstwa znanego z prowadzenia polityki likwidacji sieci transportui zbiorowego w Polsce. MI odpowiada za postępująca likwidację sieci kolei (z 26 tys. km. pozostało ok. 17 tys. km torowisk kolei) czy za całkowity demontaż systemu transportu regionalnego autobusami w ostatnich 2 latach.
Wniosek do Ministra Infrastruktury z dn. 15 lutego 2019 r.
Drodzy Państwo,
W regionach przy granicy zanikła turystyka, także dlatego że przygraniczne miasta przypominają bardziej parkingi samochodowe niż atrakcje turystyczne. Odpycha to turystów, bo po czeskiej czy niemieckiej stronie tego w ogóle brak. Parkingów w Czechach czy w RFN jest mało, parkowanie w centrach miast jest kosztowne i zwykle jest to ponad 100 PLN/ dzień.
Dla odmiany, centrum miasta Zielona Góra jest pełne samochodów które zajmują niemalże całą wolną powierzchnię. Przepisy są tak skonstruowane że kierowcy parkują na wszystkich trawnikach czy placach jeśli te place czy trawniki nie są obudowane słupkami czy obstawione betonowymi donicami na kwiaty. W lokalnej prasie dziennikarz Szymon Kozica argumentował ostatnio za likwidacją pomnika Niepodległości ustawionego rok temu na placu Matejki, celem zamiany kolejnego placu na parking. Przebudowa placu z pomnikiem spowodowała że zamienił się on w parking bo placu nie obstawiono słupkami.
Samochody parkują tam na chodnikach mimo że zastosowano na nich delikatną nawierzchnię z cieńkich płyt granitowych, tak cieńkich że gdy ostatnio w okolicy zechciałem skoczyć ze schodów wyłożonych tymi płytami na rowerze do DH, stopnie natychmiast popękały.
Sądzę że przystosowywanie polskich miast dla turystów i poprawa ich estetyki na przykład poprzez budowę takich chodników jak granitowe chodniki po stronie niemieckiej- nie ma sensu bo chodniki zostaną zdemolowane przez parkujących.
Polskie miasta pełne samochodów są po prostu brzydkie. Deptaki stały się już parkingami, a wiele części miasta Ziel. Góra jest slumsami, przy czym slumsyfikacja - zgodnie z argumentacją ekonomistów transportu- powodowana jest przez nadmierny ruch samochodowy. Zamożni wyprowadzają się z centrów miast z powodu uciążliwości powodowanej przezruch samochodowy, i w centrach pozostaje biedota. Wiele okolic centrum miasta Ziel. Góry jest dziś slumsowiskami z ogromnym ruchem sam. osobowych.
W tym przygranicznym mieście niemal wszystkie place są parkingami. Owszem, istnieją opłaty parkingowe, ale są one w śmiesznie niskiej wysokości przez co w praktyce zanikła komunikacja zbiorowa. Wieczorami na większości linii autobusy jeżdżą np. tylko co 1- 2 godziny. Z autobusów korzystają niemalże tylko uczniowie oraz seniorzy.
Jeden z internautów proponuje by wzorem Eur. Zachodniej, zlikwidować bezpłatne parkowanie:
Na początek, w miastach: Samochód powinien mieć miejsce garażowe albo opłacone miejsce na zbiorowym parkingu. Dla pozostałych należy wprowadzić opłatę za zajmowanie kilku metrów kw wspólnej powierzchni. Nie ma darmowego parkowania "przy krawężniku".
Co MI sądzi o tej propozycji internauty? Proponuję aby kierowcy musieli wnosić opłaty za każdy metr powierzchni ulic, jaki zajmują, także przed swoimi domami. W Ziel. Górze na budowę dodatkowej infrastruktury drogowej w ost. dekadzie wydano kilkaset mln PLN i miasto jeszcze bardziej pogrążyło się w korkach. Dzisiaj z mojego biura do centrum miasta w godzinach szczytu można chodzić tylko pieszo, ponieważ korek samochodowy na drodze uniemożliwia podróż czy to autobusem, czy to samochodem.
Obawiam się że to nie ma sensu. W Holandii, gdy parkowałem, tam dekadę temu, zapłaciłem ponad 100 PLN za kilka godzin. Po polskiej stronie stawki opłat są praktycznie zerowe (rzędu kilkudziesięciu centów euro za godz.). W efekcie następuje proces ekonomiczny znany jako tragedy of the commons albo "Die Tragödie der Almende". Przestrzeń wspólna stała się koszmarnie brzydkim parkingiem. W mojej okolicy parkujący zdemolowali trawniki czy chodniki. W efekcie nie można nawet używać butów z airsystemem, bo chodniki są tak mocno zdemolowane.
Jako że większość wydatków miasta pochłania stała rozbudowa wiecznie za ciasnej infr. drogowej, nie ma na inne wydatki. Większość młodych mieszkańców już nie mieszka w tym przygranicznym mieście, w moim pokoleniu wyemigrowało ok. 95 % osób. Wskaźnik motoryzacji jest prawie dwukrotnie wyższy niż w najbliższym większym mieście- Berlinie. Poruszanie się po polskiej stronie granicy po mieście bez sam. osobowego praktycznie nie jest możliwe- sieć komunikacji zbiorowej jest archaiczna.
Sądzę że największe straty gospodarcze powoduje całkowity upadek turystyki. Polskie miasta, będąc głównie morzem parkingów wśród starej zabudowy, są turpizmem, który nie jest popularny wśród turystów. W dodatku dominacja sam. osobowego powoduje że poza nielicznymi białymi plamami, brak jest oferty transportu zbiorowego. Turyści z zagranicy muszą więc wynajmować samochody by móc się przemieszczać. Mieszkańcy chcąc uniknąć smogu muszą także przemieszczać się sam. osobowym czy odwożą samochodem dzieci do szkoły by te były jak najkrócej narażone na smog. Wszystko to prowadzi do samonapędzającej się spirali.