The development of the suburban
shopping centres from the point of view of transportation economics
Adam Fularz
There
are many of those who ask for the reasons of such a massive expansion of
suburban shopping centres, hypermarkets and other forms of „la grande
distribution”, as Frenchmen call it. The answer to their question is not an
easy one, but possible. If we inquire into the nature of transportation
economics, we find evidence, that the state interventionism in the
free-of-charge supply of transportation infrastructure for the users of mass
motorisation could be the main contributor to their domination.
By no
doubt the economic principles (user-pays principle) are deeply disturbed in the
contemporary world. One question remains uncertain: assumed that car users
would pay all the infrastructure construction cost as well as its variable
costs, how would the distribution forms evolve? Could it then be possible, that
the phenomenon of suburban centres would end up in the history textbooks?
Wiele osób zastanawia się, skąd
pochodzą podmiejskie centra handlowe i hipermarkety oraz jakie są podstawy
ekonomiczne ich dynamicznego rozwoju w ostatniej dekadzie. Odpowiedź na to pytanie nie jest niemożliwa, choć trudna. Opiera się na
tezie, że inwazja tej formy dystrybucji może być wywołana zmianami w systemie
transportowym, mającymi dodatkowo dość wątpliwą podbudowę ekonomiczną.
Francja była pierwsza w Europie
Moje badania prowadzone we Francji, wskazują na to, iż powodem powstawania
hipermarketów jest dotowanie przez państwo infrastruktury drogowej oraz wzrost
liczby samochodów osobowych. Jeden z wynalazców hipermarketu we Francji, Marcel
Fournier, twórca Carrefour, szybko rozpoznał (por. [4], str.138), że
powstawanie hipermarketów idzie w parze z motoryzacją indywidualną. W 1956 roku jedynie 19,5 procenta francuskich gospodarstw domowych
posiadało samochód osobowy, jednak już w roku 1965 odsetek ten wyniósł 0,65.
Sukces hipermarketów we Francji bezpośrednio wywodzi się z tego procesu, i nie
można wytłumaczyć tego procesu bez uwzględnienia rozwoju motoryzacji
indywidualnej- pisze Villemert [5]. Jak podsumował dziennikarz z
"L'Express", „hipermarket jest małżeństwem samochodu i pracujących
kobiet". Inni piszą nawet, iż hipermarket jest urodzony w cywilizacji
samochodu [6].
O ile jedynie 9 na
10 supermarketów francuskich wyposażonych było w parking, o tyle każdy
hipermarket ma średnio 1002 miejsca na swoim parkingu. Już w przypadku wyboru
miejsca na przyszły sklep wielkopowierzchniowy o wyborze miejsca decyduje się
badając izochrony czasu dojazdu samochodem i obliczając dochody osób
mieszkających np. w promieniu 10 minut podróży samochodowej od miejsca
przyszłej lokalizacji. Nauka o powiązaniu m.in. transportu z działalnością
handlową nosi nazwę geomarketingu. Jej kluczową tezą jest zależność przychodów
ze sprzedaży na danej lokalizacji od siły nabywczej populacji mieszkającej w
określonej izochronie czasu podróży samochodowej.
Carrefour to skrzyżowanie
Te tendencje dobrze rozpoznał wybitny badacz historii miast, Lewis Mumford
[14]. Z perspektywy urbanisty udowadniał on skutki
przestrzenne pojawienia się samochodu i przemianę w strukturze handlu w stronę
ogromnych centrów handlowych. Ten wybitny historyk urbanistyki zauważył, ze
hipermarkety bazują na motoryzacji oraz że rzekoma wygoda z dojazdu samochodem
do hipermarketu jest złudna, dystans dla pieszego do punktu handlowego wcale
nie zmniejszył się, bowiem od miejsca parkingowego do wejścia do hipermarketu
musi on pokonać mniej więcej taki dystans, jaki pokonałby od przystanku
komunikacji zbiorowej do sklepu. Samochód i jego terenochłonność powoduje
powstawanie tzw. ekonomii archipelagów, wielkich centrów aktywności
ekonomicznej oddzielonych od siebie morzami parkingów i niepokonywalnymi dla
pieszego barierami autostrad. Zależność hipermarketu od infrastruktury drogowej
jest tak wielka, iż nazwa francuskiej grupy handlowej, Carrefour, pochodzi od
słowa ‘skrzyżowanie‘, przy którym powstał pierwszy protoplasta hipermarketu w
1963 roku, w Sainte-Geneviève-des-Bois pod Paryżem.
Nie ma parkingu, nie ma
biznesu
No parking, no business –krzyczał Bernardo Trujillo, który przed laty
pokazywał francuskim ‘ hipermarketowcom ‘ podczas ich amerykańskiego
wyjazdu studyjnego upadłe centra miast, totalną degradację pozbawionych
parkingów i przestrzeni dla samochodu starych amerykańskich ‘ Main
Streets ‘ [4]. Podczas seminariów NCR w początkach lat 60-tych,
organizowanych przez pana Trujillo, w których uczestniczyli ojcowie francuskiej
hipermarketyzacji (choćby Fournier, ojciec Carrefoura) zwiedzano autokarami
wygasłe stare centra amerykańskich miast i oglądano rewolucję przestrzenną
jakiej dokonał samochód osobowy. Uczestnicy podziwiali ogromne megaparkingi i
upadłe luksusowe sklepy z centrum miasta, które nie wytrzymały konkurencji z
przedmieść. Wrócili do Francji i wprawili to co ujrzeli w czyn, tworząc
pierwsze sieci „wielkiej dystrybucji” w Europie. Nie mylili się- obecnie ta
forma handlu zdominowała francuską dystrybucję detaliczną i obejmuje obecnie na
przykład około 80 procent całości obrotów handlu spożywczego, przy czym te 80
procent jest kontrolowane przez pięć największych sieci hiper- i
supermarketowych. W innych źródłach [17] podaje się, iż cztery grupy opanowały
72 procent sprzedaży realizowanej w sektorze spożywczym. Dystrybucja
hipermarketowa przejęła także 60 procent obrotów produktów niespożywczych, na
przykład grupa Leclerc jest pierwszym sprzedawcą komputerów typu PC we Francji.
Z ekonomii transportu na
pozostałe branże
Hipermarkety tworzą ogromne centrale zaopatrzenia, by uzyskać jak najlepsze
warunki u dostawców (lub im dyktować swoje warunki). Struktura ta transponuje
się wiec także pionowo, w całym łańcuchu przedsiębiorstw zaopatrujących te
wielkie sieci handlowe, tworząc potrzebę łączenia się w grupy przedsiębiorstw
zaopatrujących, jednoczących się przeciw rynkowej sile hipermarketów, mających
zwykle jedną centralę, jak choćby Opera we Francji (Grupy handlowe Cora i
Casino, handel hipermarketowy) i dokonujących zakupów w ogromnych ilościach, by
zdobyć jak największe upusty. Struktura „ekonomii archipelagów” powoli zaraża
wszystkie szczeble gospodarki, redukując średnią i drobną przedsiębiorczość. Udział produktów małych i średnich przedsiębiorstw jest niewielki - we Francji w sektorze
spożywczym wynosi on 19,4 procenta i obejmuje głównie rynki niszowe. [18]. Upadek małych sklepów i drobnych kupców jest
oczywisty- było ich we Francji 308 184 w roku 1965, ale już tylko 244 328 w
roku 1972 (dane wg Association des Anciennes Elèves de l'ESCP, 1997). Grupowanie
zakupów, by zdobyć jak największe upusty, jest także znane w przemyśle
samochodowym, kilka lat temu koncerny Ford, General Motors i Daimler-Chrysler
stworzyły wspólny portal zakupowy, by połączyć swoje siły wobec dostawców.
Tabela 1: Rodzaje nowoczesnej
dystrybucji samoobsługowej
Typ sklepu
|
Główne
cechy
|
Powstanie,
kraj i data
|
Supermarket
|
Samoobsługowy, dominacja art. spożywczych
|
USA 1930
Francja 1955
|
Hipermarket
|
Samoobsługowy, art. spożywcze i inne
|
Francja 1963
|
Hard discount
|
Samoobsługowy, art. spożywcze, jeden
artykuł, niski wybór, niskie ceny
|
RFN 1950
|
Discount store
|
Samoobsługowy, spory wybór, różne branże,
niskie ceny
|
USA 1950
|
Za: opr. własne
Dalsza ekspansja
Liczba
hipermarketów nie przestaje się zwiększać. Pierwszy hipermarket powstał we
Francji w 1963 roku na przedmieściach Paryża, w roku 1980 było już ich pięćset,
a obecnie jest już ich 1175 (2000) i
liczba ta wciąż się zwiększa. Poza tym istnieje 8149 supermarketów (2000), 2545
wielkopowierzchniowych sklepów z artykułami do budownictwa i wyposażenia
wnętrz, 1053 wielkpowierzchniowych sklepów ogrodniczych, 1227
wielkopowierchniowych sklepów z artykułami elektrycznymi oraz 1329
wielkopowierzchniowych sklepów odzieżowych.
Podczas badań nad dalszą ekspansją hipermarketów francuskich na rynki
zagraniczne postawiono hipotezę, że hipermarkety mogą zacząć ekspansję do
krajów, w których struktura przestrzenna i transportowa zaczyna się zmieniać na korzyść samochodu osobowego i co
najmniej 50 procent gospodarstw domowych posiada samochód osobowy. Daniel Bernard określił to nadejściem fazy ‘ à l’âge de la
Dauphine ‘- osiągnięcia swoistego wieku „panny na wydaniu”. Być może uwaga p. Bernarda wyjaśniają przyczynę
niepowodzenia hipermarketów w Meksyku, gdzie większość pasażerów korzystała z
autobusów i nie była skłonna robić zakupów w hipermarkecie. Jakoś nie zauważamy ich dominacji także w szwajcarskich miastach, np.
Zurychu, gdzie ruch samochodowy jest znikomy, a jego udział w przewozach
niemalże najniższy w Europie.
Tabela 2: Grupy wielkiej
dystrybucji na świecie- statystyka
|
Grupa
|
Kraj pochodzenia
|
Obroty netto
2002
(mln USD)
|
1
|
Wal-Mart
|
USA
|
244,524
|
|
2
|
Carrefour
|
Francja
|
64,774
|
|
3
|
Ahold
|
Holandia
|
59,267
|
|
4
|
Kroger
|
USA
|
51,760
|
|
5
|
Metro Group
|
RFN
|
48,561
|
|
6
|
Target
|
USA
|
43,917
|
|
7
|
Tesco
|
UK
|
39,521
|
|
8
|
Costco
|
USA
|
37,993
|
|
9
|
Albertsons
|
USA
|
35,626
|
|
10
|
Rewe
|
RFN
|
35,276
|
|
11
|
Aldi
|
RFN
|
33,713
|
e
|
12
|
JCPenney
|
USA
|
32,347
|
|
13
|
Safeway (USA)
|
USA
|
32,100
|
|
14
|
ITM
(Intermarché)
|
Francja
|
31,572
|
e
|
15
|
Kmart
|
USA
|
30,762
|
|
16
|
Walgreens
|
USA
|
28,681
|
|
17
|
Ito-Yokado
|
Japonia
|
27,238
|
e
|
18
|
Edeka
|
RFN
|
27,082
|
e
|
19
|
Auchan
|
Francja
|
25,976
|
|
20
|
Sainsbury
|
UK
|
25,964
|
e
|
21
|
Aeon
|
Japonia
|
24,677
|
e
|
22
|
Tengelmann
|
RFN
|
24,412
|
e
|
23
|
CVS
|
USA
|
24,182
|
|
24
|
Leclerc
|
Francja
|
22,148
|
e
|
25
|
Schwarz Group
|
RFN
|
21,649
|
e
|
26
|
Casino
|
Francja
|
21,542
|
e
|
27
|
Delhaize Group
|
Belgia
|
19,497
|
|
28
|
Daiei
|
Japonia
|
17,717
|
e
|
29
|
Publix
|
USA
|
15,931
|
|
30
|
Rite Aid
|
USA
|
15,778
|
|
30 największych
|
1,164,187
|
|
Suma świat
|
3,484,214
|
|
za Supermarket News , cytujące M+M Planet
Retail (www.planetretail.net); e=szacunki
Doświadczenia
amerykańskie
Na fakt że hipermarkety jako forma dystrybucji są niejako pochodną motoryzacji
indywidualnej i z niej się wywodzą, wskazują doświadczenia amerykańskie,
opisane w książkach „ Od centrum miasta do centrum handlowego: Architektura,
samochód i dystrybucja w Los Angeles 1920- 1950 ( org. "City Center to
Regional Mall: Architecture, the Automobile, and Retailing in Los Angeles,
1920- 1950") a także “Dojazd,
supermarket i przekształcenia przestrzeni publicznej w Los Angeles, 1914-1947”
( "The Drive- In, the Supermarket, and the Transformation of Commercial
Space in Los Angeles, 1914-1941") autorstwa Richarda Longstreth’a. Inną
książką analizującą szeroko wpływ motoryzacji na miasta amerykańskie jest
„Podążając w dół asfaltowej drogi: samochód i miasta amerykańskie (org. "Down the Asphalt Path: the
Automobile and the American City") autorstwa Clay McShane.
Wina eksurbanizacji?
Eksurbanizacja, często nazywana także urban
sprawl to proces rozlewania się miast w większe obszary mniej intensywnej
urbanizacji z równoczesnym definitywnym przemieszczeniem się aktywności
ekonomicznej z centrum miasta na jego peryferie. Proces ten rozpoczął się w II
połowie XIX wieku wraz z rozwojem transportu szynowego, który umożliwił
zmniejszenie kosztów transportu do poziomu umożliwiającego migrację z centrum
miasta na lokalizacje podmiejskie, gdzie cena gruntów jest znacznie tańsza niż
w centrach miast. W latach 1850- 1920, wraz z upowszechnieniem się tego rodzaju komunikacji powstały pierwsze przedmieścia narosłe wokół
systemów komunikacji szynowej. Liczyły one najczęściej 5-6 tysięcy mieszkańców i były naturalnie ograniczone odległością od stacji
kolejowej lub przystanku tramwaju, pokonywaną najczęściej pieszo. Wraz z
nadejściem ery samochodu nastąpiła prawdziwa rewolucja w rozwoju miast.
Przedmieścia oderwały się od sieci transportu szynowego i zaczęły rozwijać się
dla samochodu, tracąc naturalne ograniczenie w postaci ludzkiej skali i
dystansów dostosowanych dla transportu pieszego. Gdy samochód zaczął stawać się
substytutem komunikacji publicznej, przedmieścia zaczęły się gwałtownie
rozrastać, ponieważ ich naturalna bariera: dystans pieszy przestał się liczyć.
Samochód wchłonął to, czym przedmieścia się szczyciły: przestrzeń.
Chodzenie pieszo stało się niemożliwe ekonomicznie: inwazja motoryzacji
uczyniła je niebezpiecznym, a ekstensywny rozrost przedmieść uczynił je
bezsensownym. Starożytny rzymski standard dróg o szerokości 15 stóp dziś
zmienił się w wielopasmowe arterie z wielopoziomowymi koniczynami węzłów o
powierzchniach 15 -17 ha. Infrastruktura samochodowa ze swoją terenochłonnością
wymaga ponad trzykrotnie większych powierzchni parkingowych od każdego budynku
w którym gromadzą się ludzie [16] i każda budowla rozłazi
się w wielkie połacie oddzielone od sąsiednich parkingiem, a ze względu na
wymuszone przez parkingi kilkukrotne zwiększenie dystansów pomiędzy budynkami,
chodzenie pieszo traci sens i skalę [15]. Transport publiczny w
takim rozrzedzeniu gęstości zaludnienia (14- 15 osób na hektar) nie ma podstaw
ekonomicznych i jego udział w USA spadł poniżej 3 %. Nie istnieje on na
prowincji, a czasem nawet w bardzo dużych miastach, takich jak Phoenix
(Arizona, USA), które to miasto zajmuje już 1200 km2 i rozlewa się z
prędkością pół hektara na godzinę [16].
Tendencje te po raz pierwszy opisał Lewis Mumford, badacz historii miast
[14]. Jego przewidywania z lat trzydziestych odnoszące się do skutków masowego
używania samochodów osobowych, okazały się zupełnie fałszywe, nie sprawdziły
się. W wydanej w 1938 r. książce „The
Culture of Cities” Lewis Mumford dostrzega w samochodzie instrument
rozluźnienia miast, deglomeracji i realizację przywileju swobodnego poruszania
się oraz dostępu do naturalnego krajobrazu dla każdego mieszkańca miasta. Było
to wówczas powszechne przekonanie, jednak już w roku 1961 ten sam Mumford już
pomstuje na samochody. Badacz, zajmując się historią miasta [14] stwierdził, że
przedmieścia powstałe w latach 1850- 1920 zawdzięczają swoją egzystencję kolei
jako środka transportu, a powstanie przedmieść położonych bliżej centrum miasta
stało się możliwe po 1895, kiedy upowszechniły się tramwaje i metro. Rozmiary
tych przedmieść nie były duże, zazwyczaj 6- 9 tysięcy mieszkańców. Ich rozmiar
był naturalnie ograniczony odległością od stacji kolejowej, pokonywaną
najczęściej pieszo. Wszystko zaczęło się zmieniać z chwilą rozwoju motoryzacji
indywidualnej. Piesza skala przedmieścia zanikła, a wraz z nią większość
wdzięku, indywidualności i unikalności tych miejsc. Pojawiła się skala
samochodu, estetyka w nadludzkiej skali: wielkie szyldy, ogromne billboardy i
plansze reklamowe, wielkością dostosowane do zmotoryzownanego widza.
Kierunek przedmieście
Zależność od motoryzacji jest dość wyraźna, gdy przyjrzymy się dwom
czynnikom ekonomicznym : terenochłonności i finansowaniu infrastruktury
drogowej. Samochód wywołuje ogromne zmiany w strukturze przestrzennej miast,
powoduje znaczne rozproszenie struktur ekonomicznych. Z racji na swą
terenochłonność samochodu osobowego (co najmniej 11 metrów kwadratowych na
parkowanie oraz od 50 do 120 metrów kwadratowych w celu swobodnego
przemieszczania się) aktywność ekonomiczna przekształca się wraz ze zmianami
systemu transportowego. Gdy samochód osobowy zaczyna dominować w transporcie,
wówczas także zaczynają dominować hipermarkety i podmiejskie centra handlowe,
ponieważ one dają samochodom to, czego one potrzebują: parkingi, i jeszcze
większe parkingi, odgrodzone nieprzekraczalnymi dla pieszego barierami
autostrad.
Ruch odbywa się w jednym kierunku- na przedmieścia. Przedmieścia oferują
infrastrukturę drogową wolną od kongestii (korków,) a więc szerszą i
wygodniejszą. W dodatku bezpłatną, bo zbudowaną z pieniędzy podatników.
Ekonomista G. Wackermann, pisząc o procesie eksurbanizacji, zauważa że
aktywność gospodarcza ucieka więc na obręb miasta, powodując upadek i
degradację starych centrów miast [13], pustosząc aktywność gospodarczą ongiś
skupioną w historycznych centrach. One muszą mieć problemy, ponieważ brak tu
parkingów i ulice są za wąskie- wszak powstały one w epoce chodzenia piechotą i
w epoce tramwajów. Zresztą, centra miast powoli wyludniają się i przymierają na
całym ‘ zmotoryzowanym ‘ świecie.
Francuskie badania
We francuskich strefach podmiejskich hipermarkety mają tendencję zastępować
zwykłe sklepy detaliczne, a konsumenci muszą pokonywać d o 50 km by zrobić
zakupy. Natomiast w centrach niektórych miast francuskich tylko 9 % konsumentów
przybywa do sklepów samochodem [20]. Według opinii M. Erwan Segalou,
badacza francuskiej instytucji badającej ekonomię transportu (Laboratoire d’économie des transports),
istnieje ewidentny związek pomiędzy uczęszczaną strukturą handlu i typem środka
transportu [21]. Miasto posiadające sieć sklepów w
sąsiedztwie implikuje mniejsza liczbę przemieszczeń. Jest to bardzo widoczne na
podstawie porównania dwóch miast, Marsylii i Bordeaux. W Marsylii, małe sklepy sektora spożywczego
stanowią 27,3 % liczby podmiotów gospodarczych, wobec 22,4 % w
Bordeaux, który z liczbą 49 hipermarketów jest jedną z aglomeracji francuskich
najlepiej objętych wielką dystrybucją. W Bordeaux,
samochód wykorzystywany jest do 67 % podróży związanych z zakupami, wobec
48 % w Marsylii. W Bordeaux, przemieszczanie się piechotą osiąga poziom
28 % liczby podróży, wobec 44 % w Marsylii. Jeśli chodzi o
wykorzystanie transportu zbiorowego w celu podróży po zakupy, to wynik ten wynosi 4 % dla mieszkańców Bordeaux wobec
6 % dla mieszkańców Marsylii. Średni dystans podróży samochodem do miejsca
zakupów wynosi 9,3 km w Bordeaux i tylko 6,1 km w Marsylii [20].
Płatna droga?
Powody ekspansji
tej formy handlu mają korzenie w motoryzacji. A jak wygląda ekonomika tego
sektora rynku? Cała ekonomika infrastruktury jest z grubsza mówiąc bardzo
daleka od stanu jaki występowałby w wolnym rynku, lub też, krótko mówiąc,
opiera się na ewidentnie nieprawdziwych mechanizmach ekonomicznych. Użytkownicy
nie płacą tyle ile powinni za infrastrukturę drogową, a cała branża
infrastruktury transportowej jest głęboko zaburzona państwowym
interwencjonizmem. Także koszty zewnętrzne transportu pozostają
nieuwzględnione, a te są szczególnie wysokie dla motoryzacji indywidualnej.
Państwo alokując
pieniądze podatników tylko w sieć drogową stworzyło efekt sieci polegający na
tym, że siecią drogową dojedziemy wszędzie, mimo że jej boczne odcinki są
permanentnie deficytowe i utrzymywane tylko ze względów społecznych. One jednak
nie będą zamknięte, tak jak np. zamykane są lokalne i regionalne odcinki
infrastruktury kolejowej. Gdyby jednak ktokolwiek zdecydował się wprowadzić
wolny rynek w infrastrukturze drogowej, wówczas użytkownicy bocznych dróg
musieliby ponieść wysokie koszty ich utrzymania (np. 50 PLN za przejazd 8 km
boczną drogą). Wówczas sieć drogowa znacznie skurczyłaby się, a jej
wykorzystywanie byłoby opłacalne tylko na odcinkach gdzie ruch jest bardzo
intensywny. Boczne odcinki byłyby najprawdopodobniej zamknięte z uwagi na brak
chętnych do pokrywania bardzo wysokich kosztów ich utrzymania. Dodatkowo sieć
drogowa powinna zostać obciążona odsetkami z capital bounded- kapitału, jaki
zużytkowano na jej budowę i który powinien przynosić wolnorynkowe odsetki
typowe dla sektora prywatnego, nie wspominając o zyskach.
Kto ponosi koszty?
Teoria neoklasyczna ekonomii transportu mówiła o obarczaniu użytkowników
krańcowym kosztem społecznym (marginal social cost), biorąc pod uwagę efekty
zewnętrzne (wypadki, straty czasu wywołane kongestią, zanieczyszczenia, hałas).
Jednak koszty te są niemal niemożliwe do dokładniejszego oszacowania, a rola
państwa to ponoszenie wysokich kosztów stałych zaopatrzenia w infrastrukturę
[10]. Szczególnie wyraźne dysproporcje występują w terenie zurbanizowanym,
gdzie kierowcy pokrywają koszty w najmniejszym stopniu i w związku z tym
zapotrzebowanie na infrastrukturę jest największe.
Można zaryzykować tezę, iż wraz ze wzrostem udziału państwa w finansowaniu
infrastruktury drogowej wzrasta także użycie samochodu jako środka transportu,
którym można dostać się wszędzie. We Francji na przykład wydatki na transport
(głównie drogowy) zostały oszacowane w 1993 roku na 60 miliardów franków
francuskich a organów samorządowych na 110 miliardów franków [10]. W Polsce
samo miasto Katowice wydaje na rozbudowę miejskiej sieci drogowej ok. 300 mln
PLN rocznie.
Być może sposobem
na powstrzymanie rozwoju tej formy sprzedaży są płatne drogi, gdzie użytkownicy
tej infrastruktury pokrywają koszty przemieszczania się, które są dość wysokie,
np. w transporcie kolejowym dochodzą do 25- 30 % całych kosztów przejazdu. W
zasadzie taka sytuacja w obecnym reżimie ekonomicznym nie występuje. Mimo to
zdarzają się wyjątki, gdy np. autostrada podlega prawom ekonomii i korzystanie
z niej jest odpłatne. Jest to oczywista bariera dla rozwoju podmiejskich
centrów handlowych. Co robią wówczas hipermarkety? Czy wykupują fragmenty infrastruktury, w taki
sposób jak wykupiono 1.5- kilometrowy fragment płatnej autostrady w
miejscowości Roques-sur-Garonne? W tej miejscowości
właściciele hipermarketów i podmiejskich centrów handlowych zapłacili państwu
za ten odcinek 10 milionów franków [19]. Ciekawe, jak wyglądałaby struktura
przestrzenna punktów handlowych, gdyby infrastruktura drogowa była prywatna?
Wówczas, z racji kształtu funkcji elastyczności ceny (popyt zmniejsza się mocno
wraz ze wzrostem ceny za infrastrukturę, cena dostępu do infrastruktury szybko
rośnie wraz ze zmniejszającym się popytem) zapewne doszłoby do znaczącej zmiany
w ukształtowaniu przestrzennym sieci punktów handlowych i większość klientów
wróciłaby do tradycyjnych sklepów w okolicy. Na razie jednak króluje hiperskala.
Powodem jest brak zasad?
Niedostosowanie struktur centrów miast do parametrów terenochłonności
samochodów osobowych (powstały one wszak dla ruchu pieszego) powoduje
eksurbanizację [13], przemieszczenie się aktywności gospodarczej na obrzeża
miasta, gdzie na wskutek interwencjonizmu państwowego stworzono bezpłatną
infrastrukturę o takich parametrach, że umożliwia ona bezproblemowe użytkowanie
samochodu. Aktywność ekonomiczna lokuje się wzdłuż
zbudowanej z pieniędzy podatników infrastruktury drogowej. Hipermarkety
wygrywają mogąc zapewnić bezpłatny parking i brak kongestii. Takich warunków w
centrum miasta kierowcy nie mają, wiec z czasem całość działalności
gospodarczej może przesunąć się poza obręb historycznego centrum, czego
przykładem jest miasto Cottbus (Chociebuż) w Niemczech Wschodnich. Prawie cała aktywność gospodarcza przeniosła się
tam do nowozbudowanych centrów handlowych na przedmieściach, a historyczne
Stare Miasto stało się zwykłym osiedlem ze starymi budowlami.
Tabela 6: Konsumpcja
powierzchni i prędkość środków transportu
środek transportu
|
średnia prędkość (km/godz)
|
Konsumpcja powierzchni: przepustowość
(osoby/metr szerokości pasa/godz)
|
samochód w ruchu ulicznym
|
15- 25
|
120- 220
|
rower
|
10-14
|
1500
|
pieszy
|
4
|
43600
|
autobus na wydzielonym pasie
|
35- 45
|
5200
|
autobus w ruchu ulicznym
|
10- 15
|
2700
|
kolej podmiejska
|
24- 45
|
4000
|
szybka kolej miejska
|
35
|
9000
|
wg Worldwatch Institute
za M.Hyła "Miasta dla rowerów, nie dla samochodów!", Kraków 1996
Można stwierdzić, że na pewno brakuje tutaj
zasad ekonomicznych. Gdyby te
determinowały przestrzeń publiczną miasta, wówczas terenochłonna motoryzacja
nie mogłaby się rozwinąć, ponieważ zajmuje ponad 10-krotnie więcej miejsca niż
transport zbiorowy, pieszy lub rowerowy. Poza tym państwo bez umiaru pompuje
pieniądze w infrastrukturę drogową, a użytkownicy otrzymują ją w dużej mierze
bezpłatnie. Powiązania kosztów budowy konkretnego odcinka z bezpośrednimi
wpływami od jego użytkowników brak, wszystko przechodzi przez zcentralizowane
fundusze. Koszty budowy infrastruktury w mieście są znacznie wyższe niż poza
terenem zurbanizowanym, i nawet jeśli są one częściowo pokrywane z podatku
zawartego w cenie paliwa, to ich ujednolicenie prowadzi tylko do wypaczeń w
obrębie obszarów zabudowanych, gdzie popyt znacznie przewyższa podaż
infrastruktury, głównie powodu zaburzenia mechanizmów odpłatności. Spowodowało to
tendencję do wycofania się z teoretycznie słusznych, lecz w praktyce
nierealnych założeń teorii neoklasycznej. Obecnie uważa się za słuszne
nałożenie na użytkowników wszystkich obciążeń finansowych powodowanych przez
sektor transportu. Europejska Wspólnota Gospodarcza zalecała już od 1971 roku
pokrywanie wszystkich kosztów stałych i zmiennych przez użytkowników [10].
Pytania bez odpowiedzi
Wydaje się, że winę
za problemy sektora dystrybucji ponosi rozpasany państwowy interwencjonizm XX
wieku, produkując swą ingerencją ekonomicznie nierealne sytuacje rynkowe. Nie wydaje się jednak, by sytuacja ta mogła ulec
zmianie w najbliższej przyszłości i całość nadal będzie się zmieniać w
nieprawidłowym, z wolnorynkowego punktu widzenia, kierunku. Nastąpi dalszy rozwój
większych form dystrybucji, co pociąga za sobą także koncentrację w strukturze
dostawców. Niewykluczone jest, że to właśnie ogromne zaburzenia w sferze
ekonomiki transportu i zaopatrzenia w infrastrukturę mogą powodować fenomen
szybkiej ekspansji ogromnych przedsiębiorstw multinarodowych, zwany popularnie
globalizacją, co jest możliwe, jeśli popatrzymy na szybką internacjonalizację
sektora wielkiej dystrybucji, gdzie 30 największych grup handlowych realizuje
prawie połowę obrotów tego sektora na świecie (por. tabela 2). Efekty zaburzeń w gospodarce transportowej mogą się przenosić za
pośrednictwem sfery dystrybucji na wiele innych dziedzin gospodarki.
Należałoby spytać, co by się działo z systemem dystrybucji, gdyby
użytkownicy samochodów ponieśli pełne koszty infrastruktury i terenochłonności?
Może dominowałyby mniejsze jednostki handlowe? Jedno jest
pewne- zmiana tego kierunku rozwoju nie nastąpi w najbliższym czasie. Brakuje nawet przykładów wprowadzenia dokładnych
struktur opłat za infrastrukturę miejską. Nawet jeśli takie systemy opłat za
miejskie drogi są na świecie stosowane (Londyn, Oslo, Hongkong), to nie
różnicują one stawek w zależności od kosztów budowy i utrzymania danej drogi i
często mają tylko jedną stawkę taryfową- za wjazd na płatną strefę sieci
drogowej. Bardzo możliwe, że ten problem zostanie
rozwiązany nawet nie w tym stuleciu. Cały ten problem jest po prostu jednym z wielu błędów we współczesnych
systemach ekonomicznych, a dalsze skutki tego niezrównoważonego rozwoju
deformującego dystrybucję, a więc leżącego u samych podstaw współczesnego
systemu ekonomicznego, są dziś trudne do przewidzenia.
Infrastruktura transportowa pozostała jedynym obszarem gigantycznego i
niepohamowanego interwencjonizmu państwa. W wielu krajach nikt nie pyta już
nawet o sam sens tego działania, spory dotyczą najwyżej słuszności polityki
wspierania danej gałęzi transportu kosztem innej. Natomiast całościowymi
skutkami tego gigantycznego interwencjonizmu państwa w układ gospodarczy nie
zaprząta sobie głowy niemalże nikt. A jest to interwencjonizm państwa jak każdy
inny, mający swoje pozytywne, jak też i negatywne efekty. Pozytywne to
możliwość taniej podróży samochodem dokądkolwiek, a negatywne? Co byłoby z
hipermarketami, gdyby np. drogi kołowe byłyby prywatne?
Wyobraźmy sobie, co byłoby gdyby państwo nie interweniowało w zapewnienie
infrastruktury drogowej, a przestrzenią w centrach miast rządziłyby prawa
popytu i podaży. Wówczas np. samochody osobowe płaciłyby od 363 do 198 razy
więcej niż osoby poruszające się piechotą za wykorzystanie przestrzeni
miejskiej (obl. na podst. tabeli 6). Także przewaga tr. zbiorowego byłaby
kilkudziesięciokrotna. A jakby pojazdy drogowe musiały pokryć koszty budowy
nowych dróg samochodowych, to ile kosztowałby przejazd samochodem po „płatnej”
drodze miejskiej, która kosztuje za kilometr od 8 do 10 mln PLN? Licząc bardzo
oględnie, gdyby na danej drodze samochody jeździły co 15 sekund w obu
kierunkach (230- 180 poj/godzinę, SDR= 2740 poj/dziennie), to i tak koszt
infrastruktury sięgnąłby 1 PLN za wozokilometr, a więc niebotycznie dużo
jeszcze bez uwzględnienia elastyczności funkcji kosztów transportu. Spośród na
jedynie 1800 km dróg Średni Dobowy Ruch (SDR) przekracza 10 tys. Pojazdów na
dobę, co wskazuje odcinki, gdzie koszty jednostkowe na pojazd będą rzeczywiście
niskie.
Niemniej należy podkreślić, że słuszność kierunku, w którym rozwija się
dystrybucja, jest bardzo wątpliwa, jeśli uwzględnić podwaliny tego procesu
mające swoje źródło w ekonomice transportu i infrastruktury. Być może
rzeczywiste optimum jest przesunięte dużo bardziej w stronę mniejszych punktów
sprzedaży? Wielkopowierzchnowe jednostki handlowe istniały przecież także i w
epoce dominacji środków transportu zbiorowego, ale w tamtym okresie ich udział
nie był dominujący (np. podaje się, iż udział dużych domów towarowych wynosił w
okresie przed II wojną światową zaledwie 2 % rynku). Jak wówczas wyglądałaby
reszta struktury ekonomicznej, której przemiany mogą być przecież wywołane
zaburzeniami w sektorze dystrybucji?
Niestety, obecne zasady
determinujące ekonomię transportu są wciąż bardzo dalekie od prawdy! A szkoda,
bo ich brak powoduje degeneracje i pojawianie się nierozwiązywalnego problemu
nazywanego w literaturze „Tragedy of the Commons” lub ”Tragödie
der Allmende”. Rozwiązanie
najbardziej efektywne ekonomicznie, czyli "first best", to obciążenie
użytkowników infrastruktury drogowej kosztami jej budowy i utrzymania oraz
pełnymi kosztami zewnętrznymi transportu. Czy wówczas fenomen hipermarketyzacji
i eksurbanizacji skończyłby w książkach do historii, a równowaga powróciłaby do
sektora handlu i transportu?
Adam Fularz
[1]
„Carrefour ou l'invention de l'hypermarche”. Christian Lhermie, edition: Vuibert, Paris 2001. ISBN 27117 7816 9
[2]
"Carrefour, les trente ans de l'hypermarche”, LSA Nr. 1348, kwiecień 1993
[3] "Le Commerce
de detail americain", Trojdman A., Editions d'Organisations 1988
[4] "Naissance de
l'hypermarche", Jean-Marc Villemert, editions Armand Colin , Paris 1991,
ISBN 2-200-37263-9
[5] „On ne peut pas
donc expliquer le succees de Carrefour sans tenir compte de cet element »-
(w sensie: motoryzacji); oryginalny
cyctat z [4], str.138
[6]
"Carrefour, quelle direction?”, w: L'Express, 23-29 Octobre 1981, str.
96-97
[7]
"Compression des voitures", Cesar, 1962. Inne dziela wpisujace sie w
trend hiperrealizmu to "Cimentiere d'automobiles",Este 1968 oraz
"Blue Volkswagen" Dona Eddego z 1971.
[8] Todd Litman, “Full cost accounting of urban transportation;
implications and tools”; w: Cities, Volume 14, Issue 3, June 1997, pages
169-174
[9] Ottesmann Jon, „Urban Sprawl,
Land Values and the Density of Development”, Land Economics, Volume 53, Issue
4, Nov 1977, pages 389- 400.
[10] Guy
Benattar, Lucien Touzerv; Haslo:”Economie des transports”; w: "Encyclopaedia
Universalis" 2001.
[11] Dr
Fritz Voigt, "Verkehr", Duncker & Humboldt, Berlin 1965.
[12]
"Reichsautobahn, Pyramiden der III Reichs", Jonas Verlag, Marburg
1982, 3. Auflage 1995.
[13]
„Exurbanisation” , Autor: Gabriel Wackermann w: "Encyclopaedia Universalis"
2001.
[14]
Lewis Mumford, "The City in History", 1961 Penguin Book Group,
London; pages 572- 581
[15] Isabelle Bourboulon; „Les villes asphyxiées par l’automobile”; w: Maniére
de voir 50, Mars-Avril 2000, Le Monde diplomatique.
[16] Daniele Stewart,
„L’Ouest américain menacé par le beton”, w: Le Monde diplomatique, lipiec/
juillet 2000, str 14
[17] Marc
Filser, Distribution (économie) w:
"Encyclopaedia Universalis" 2001. Cytat za tekstem : „quatre
groupes de distribution ont réalisé 72 p. 100 des ventes alimentaires au détail
en France en 1999”..
[18] LSA,
numer 1715, 22 marzec 2001, str 58, wykres; "Epicerie, la part des
PME"
[19] Christian Lhermie
„Carrefour ou l'invention de l'hypermarche”, edition: Vuibert, Paris marzec/
mars 2001. ISBN 27117
7816 9, str. 148
[20] Philippe Bovet
„L'hypermarché, le Caddie et le congélateur’’ , w: Le Monde diplomatique,
marzec, mars 2001, n°564. Cytowano opracowanie : Erwan Segalou, « Etude comparative de la
mobilité d’achats dans trois agglomérations de province : Bordeaux, Dijon
et Marseille », dokument wewnętrzny LET, Lyon, luty 2000.
[21]
« Il y a un lien évident entre le type de structure fréquentée et le mode
de transport, explique M. Erwan Segalou, chercheur au Laboratoire
d’économie des transports. Une ville possédant un tissu de magasins de
proximité implique moins de déplacements en voiture. Ce qui est très net
lorsque l’on compare deux villes comme Marseille et Bordeaux. » - cytat za
[20]