Przypominamy temat likwidacji Lubuskich Kolei Regionalnych
Podczas uroczystego otwarcia działalności LKR-u zebrani oficjele zastanawiali się, czy pasażerowie nie zniszczą komfortowo wyposażonych składów nowej kolei. Pasażerowie, jak się później okazało, szanowali je, jednak tym co zniszczyło LKR było polskie piekło. Po prostu warszawscy dyrektorzy PKP byli nieustępliwi i nie pozwolili lokalnemu przewoźnikowi samorządowemu wejść ze swoimi 10 spalinowymi pociągami na inne linie województwa. Kolej mogła tylko obsługiwać lokalne boczne linie porzucone przez PKP, co z posiadanym przez LKR taborem było niemożliwe ekonomicznie. Podobno obawiano się iż LKR będzie odbierała pasażerów... Przypomina to postawę psa ogrodnika- samemu nie skorzystać, ale też nie pozwolić innym. Dziś na linii do Żar kursują zaledwie trzy-cztery pociągi, niemalże puste. A wówwczas kłócono się, ponieważ PKP żądała by pociągi LKR nie kursowały wcale, albo dopiero po odjeździe swojego pociągu. Dziś za to kolej upada- na innych liniach województwa także nic nie jeździ lub wkrótce pociągi przestaną jeździć- bowiem reforma kolei regionalnej się nie udała.
Cała ta historia jeszcze nie ma epilogu. Obecnie odpływ pasażerów jest ogromny. Linie są obsługiwane bardzo rzadko, brudnym i energochłonnym taborem, przy którym składy LKR-u były motylkami postępu. Jak to możliwe, by przewoźnik posiadający o wiele nowocześniejszy i wydajniejszy tabor zbankrutował nie mogąc obsługiwać głównych linii województwa, a na rynku pozostała kolej państwowa z niewydajnym taborem, pozostanie zagadką "speców" z Polskich Kolei Państwowych. Obecnie na liniach woj. lubuskiego pozostanie zapewne tylko niesmak niesprawiedliwości i gorycz po upadku kolei.
Tutaj wybrano inną drogę przekształceń- zamiast konkurencji pozostał monopolizm. Zamiast rozwoju- zwój i upadek. Dzieło zniszczenia, jakiego dokonano, jest imponujące.
oprac. A.Fularz

